Rzeczywistość post-COVID: tragiczna sytuacja na oddziałach onkologii

Polscy onkolodzy alarmują: lecznictwo onkologiczne jest w krytycznej sytuacji. W tym roku może być nawet o 40% więcej diagnoz nowotworów niż rok temu.

Kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie prof. Piotr Wysocki alarmuje: „Pojawia się nieprawdopodobnie duża fala nowych rozpoznań. […] Mamy ogromnie krytyczną sytuację. Jesteśmy w sytuacji w której nigdy nie byliśmy i nie wydawało się nawet, że możemy się znaleźć”. Pacjenci niezdiagnozowani rok temu zgłaszają się z zaawansowanym nowotworem, wymagającym leczenia o wiele bardziej skomplikowanego, wieloetapowego.

W minionych tygodniach liczba nowych chorych w Szpitalu Uniwersyteckim kwalifikowanych do chemioterapii przedoperacyjnej z powodu wielkości guza wzrosła trzy-, nawet czterokrotnie. Do oddziału stale napływają telefony i maile, w których ludzie błagają o pomoc i piszą, że nie ma ich kto leczyć. Są to również matki małych dzieci i osoby młode, 20-30 letnie. Personel medyczny jest na granicy wydolności, a kolejni ludzie błagają o pomoc. Tymczasem brakuje onkologów, pielęgniarek, anestezjologów, farmaceutów. W ostatnim czasie ze szpitala odeszło wiele pielęgniarek w wieku emerytalnym z powodu dramatycznego obciążenia ogromną liczbą chorych.

Również inne polskie szpitale onkologiczne są obecnie oblegane przez pacjentów, którzy wcześniej nie zgłaszali się do lekarza ze strachu przed koronawirusem.

Chirurg onkolog dr Michał Lewandowicz Wojewódzkiego Wielospecjalistycznego Centrum Onkologii I Traumatologii im. M. Kopernika w Łodzi alarmuje: „Pracujemy po godzinach, operujemy nowotwory także w soboty. Onkologia jest na skraju wydolności. Teraz obserwujemy inną falę, potężną i przerażającą: masowo zgłaszają się pacjenci z chorobami nowotworowymi”. Niestety, bardzo często nowotwory są już w stadium bardzo zaawansowanym z powodu wielomiesięcznego opóźnienia diagnozy.

Koordynator Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w Białymstoku prof. Paweł Knapp mówi o „krzyku rozpaczy” w ginekologii onkologicznej. „To, co się w chwili obecnej dzieje u mnie w centrum, bezpośrednio wynika z faktu, że nasze społeczeństwo bardzo wystraszyło się epidemii. Nie możemy się temu dziwić. Nawet my, lekarze często nie wiedzieliśmy, jak mamy się zachowywać, te mechanizmy się w chwili obecnej usystematyzowały, natomiast przez to krzywa nowotworów absolutnie poszła do góry”. „Trafiają do nas pacjentki z bardzo zaawansowanymi nowotworami, które często są już nieoperacyjne. Są to kobiety, które by mogły jeszcze wiele lat żyć, a my niewiele możemy im zaoferować jeżeli chodzi o leczenie” – dodaje rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Katarzyna Malinowska-Olczyk.

W zeszłym roku rozpoznano 20% mniej nowotworów dlatego, że po prostu nie były diagnozowane. Brak postawionych w porę rozpoznań u 20% chorych onkologicznie (przy około 160 tysiącach nowotworów rozpoznawanych rocznie w Polsce) oznacza, że ponad 30 tysięcy Polaków straciło szansę na pełne wyleczenie raka.

„Teraz ci chorzy pojawiają się w kolejkach do diagnostyki i – tak jak powiedział prof. Wysocki – już nie mogą być operowani radykalnie czy napromieniani radykalnie. Trafiają do chemioterapii, a kolejki w tej chwili są tam nieskończenie długie” – tłumaczył prof. Cezary Szczylik dla Faktów TVN24. „Teraz nawet wcześnie rozpoznane przypadki nie są operowane, bo chirurdzy albo są w oddziałach covidowych, albo anestezjolodzy są delegowani do łóżek respiratorowych”.

Źródło: rynekzdrowia.pl; Zdjęcia: Paolese – stock.adobe.com