Oceniając terapię, nie wystarczy uwzględnić jedynie skuteczności leczenia zaawansowanych nowotworów. Jakość życia chorych jest równie ważna.
Zdaniem ekspertów branie pod uwagę jakości życia chorego, zwłaszcza w kolejnych liniach leczenia, jest bardzo istotne. Nie można uwzględniać wyłącznie skuteczności terapii. Onkolog z Opola dr Barbara Radecka zaznacza: „Jakość życia jest brana pod uwagę w badaniach klinicznych, przy ocenie wartości nowej technologii medycznej oprócz jej skuteczności, np. długości przeżycia. Lek bez oceny jakości życia w leczeniu paliatywnym jest gorzej pozycjonowany”. Prof. Lucjan Wyrwicz, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Centrum Onkologii w Warszawie potwierdza: „Większość badań klinicznych traktuje ocenę jakości życia jako parametr prawie równorzędny z wynikami leczenia przyczynowego, takimi jak przeżycie całkowite czy czas kontroli choroby za pomocą leczenia”.
Dr Barbara Radecka podkreśla wagę problemu: „Przybywa liczba nowych chorych, ale jednocześnie coraz dłużej żyją ci, u których choroba została wykryta kilka lat temu”.
„Dla niektórych z nich jest to choroba przewlekła, a nie śmiertelna, nawet w zaawansowanych nowotworach możliwe są wieloletnie przeżycia” – przekonuje z kolei prof. Marzena Wełnicka-Jaśkiewicz z Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Przykładem tego może być zaawansowany rak jelita grubego z przerzutami, gdzie jeszcze w 2000 roku średnie przeżycie wynosiło około 12 miesięcy, teraz natomiast, dzięki postępowi medycyny, mediana przeżycia sięga 40 miesięcy. „Chory nierzadko prowadzi normalnie życie, pracuje zawodowo, a leczenie nie musi być dla niego zbyt uciążliwe” – dodaje specjalistka.
Przykładem łączenia dbałości o skuteczność leczenia ze świadomością roli jakości życia osoby chorej jest lek stanowiący połączenie triflurydyny z tipiracilem, stosowany w III i IV linii leczenia zaawansowanego przerzutowego raka jelita grubego. „W przypadku chorych z przerzutowym rakiem jelita grubego – chorobą oporną na stosowanie chemioterapii, wykorzystanie tego połączenia prowadzić może do dodatkowej kontroli choroby, co przekładało się na wydłużenie przeżycia pacjentów oraz prowadziło do istotnego opóźnienia w spadku stopnia sprawności w tej grupie chorych” – tłumaczy prof. Wyrwicz. – „W badaniu […] wykazano, iż leczenie z wykorzystaniem połączenia triflurydyny z tipiracilem nie prowadzi do pogorszenia jakości życia pacjentów”.
Lek będący połączeniem triflurydyny z tipiracilem nadal nie jest w Polsce refundowany. „Pacjent zdaje sobie sprawę, że jego choroba jest zaawansowana i nie zostanie wyleczony, ale oczekuje, że będzie leczony. Często ma on niewiele ponad 60 lat i jest ogólnie w dobrym stanie, jak na tak poważną chorobę. Co wtedy mamy powiedzieć: jak się pan poczuje gorzej, to proszę skorzystać z hospicjum domowego?” – komentuje ten stan rzeczy dr Barbara Radecka. – „Z doświadczenia w leczeniu innych typów nowotworów wiemy, że chorzy żyją dłużej dzięki temu, że oferujemy im kolejne leczenie. Najlepiej gdyby w kolejnych etapach było to leczenie o innym mechanizmie działania, by nie doszło do lekooporności, która jest przyczyną odnawiania się choroby mimo leczenia”.
(Źródło: rynekzdrowia.pl)